Dla tych, którzy wolą czytać niż słuchać, transkrypcja:
Witam was serdecznie w kolejnym odcinku. Dzisiaj chciałbym, abyśmy porozmawiali sobie o koronawirusie, ale nie z perspektywy medycznej oczywiście, a z perspektywy psychologii tłumu i tego, jak działa panika społeczna.
Wojtek Cechowski, Pan od Stresu, Zapraszam.
Wpisując się w międzynarodowy trend, także chciałbym powiedzieć parę słów à propos koronawirusa. Tym razem chciałbym, abyśmy ten temat poruszyli z perspektywy jednostki, pojedynczego człowieka i jego reakcji na różne informacje, które docierają do nas coraz częściej. Chciałbym z wami porozmawiać o zjawisku „paniki społecznej”, myślę, że wszyscy dobrze wiecie i obserwujecie jakie szaleństwo panuje na świecie w tym momencie. Jak ludzie skrajnie reagują w różnych miejscach świata, na nawet najmniejszą wzmiankę o tym wirusie. Ludzie po prostu wariują… Jesteśmy bombardowani ze wszystkich stron informacja na temat rozprzestrzeniania się tego wirusa, duża część z tych informacji jest niepotwierdzona nawet, tylko jest masowo produkowana przez media, mam wrażenie po to, aby podtrzymywać atmosferę paniki ogólnospołecznej oraz oczywiście zwiększać ilość odbiorców. Tak z ciekawości, kiedy jutro włączycie którekolwiek z mediów, TV, Internet, radio itd. Spróbujcie policzyć, ile razy pojawi się wzmianka o Koronawirusie. Mam poczucie, że co druga informacja go dotyczy. Tylko co nam to daje jako odbiorcom? Dobre 80% tych informacji to kolejne podejrzenia koronawirusa w jakimś rejonie, potem się okazuje, że 90% tych kolejnych podejrzeń nie potwierdza się, a te osoby mają objawy grypopodobne, są poddawane wstępnym badaniom i ewentualnej wstępnej izolacji, ale po kilku dniach zwykle następuje informacja, że na szczęście to był fałszywy alarm i w tym konkretnym rejonie nie ma jeszcze zachorowań. Tylko o tym już tak głośno nie trąbią. Słyszy się przede wszystkim, że jest kolejne podejrzenie, a nie zawsze dociera do nas to, że kolejna osoba okazała się zdrowa, albo chora na coś innego. To nie jest już tak medialnie nośne niestety. Przyjrzyjmy się teraz jaka jest reakcja społeczna w tych rejonach, kiedy takie newsy się pojawiają. Mam wrażenie i dało się to u mnie w województwie świętokrzyskim zaobserwować, kiedy pojawiła się pierwsza informacja, że pojawiły się pierwsze podejrzenia Koronawirusa w świętokrzyskim, to automatycznie z aptek, sklepów, drogerii zaczęły znikać środki higieniczne, dezynfekujące itd. W niektórych sklepach ewidentnie widać mniejszą ilość towaru, bo ludzie zaczęli się „zbroić”, żeby móc się zabunkrować i przetrwać. A tak na dobrą sprawę, w momencie, kiedy to nagrywam oczywiście, żaden przypadek nie został potwierdzony jako faktyczne zachorowanie na Koronawirusa. Możliwe, że teraz kiedy tego słuchacie, już jakieś jest. A panika już następuje. Mam wrażenie, że mało kto słucha wytycznych, nie mediów, a specjalistów, lekarzy, epidemiologów, przedstawicieli służby zdrowia i mającym wiedze z medycznego punktu widzenia, jakie jest realne zagrożenie tej choroby i jakie środki profilaktyczne można przedsięwziąć, aby uchronić się przed zachorowaniem. Tak jak wielu specjalistów powtarza, maseczki higieniczne w ogóle nie spełnią swojej funkcji i głównym zaleceniem, przynajmniej na tę chwilę, jest częste mycie rąk i zadbanie o to, żeby brudnych rąk, czy innych przedmiotów nie brać do ust, nie zbliżać do twarzy, ponieważ faktycznie wirus przenosi się drogą kropelkową. Myśląc dalej o relacjach społecznych, o tym, jak wybiórczo słuchamy informacji na temat danej sytuacji kryzysowej i jak się próbujemy stosować do tych informacji, czy w ogóle reagować, chciałem przybliżyć wam dwa takie pojęcia, które mocną się z tym wiążą.
Po pierwsze „panika tłumu”. O panice tłumu mówimy w sytuacji, kiedy na ograniczonym obszarze gromadzi się bardzo dużo osób, czyli zagęszczenie na danym obszarze jest bardzo duże, jak w sytuacjach zgromadzeń, koncertów, imprez. To są sytuacje bardzo niebezpieczne, ponieważ dopóki tłum się fajnie bawi, póki jest skupiony na odbiorze tego, dla kogo się zebrali, czy np. świętują wspólnie coś, to jest ok. Kiedy jednak pojawi się jakakolwiek iskra, to niestety ten tłum wpada w panikę. Przez co mamy, myślę, że nie raz słyszeliście o tym, różne historie, w których przestraszony tłum stratował X osób, które oczywiście były także częścią tego tłumu. Były one natomiast słabszymi ogniwami, potknęły się, upadły, zostały przewrócone i zostały stratowane. Chciałem przytoczyć wam przykłady takich konkretnych sytuacji.
Pierwszy z nich, najbardziej tragicznych z tych, które przygotowałem, to pani Pratapgarh w świątyni indyjskiej w 2010 roku. Tłum wiernych, osób ubogich, bezdomnych, liczący ok. 10 tys. osób, zebrał się, aby otrzymać jałmużnę, wsparcie od władz. Iskrą, która doprowadziła do tragedii, było opadnięcie bramy wejściowej, ona strzeliła, była w trakcie remontu, niewytrzymała, opadła. Wydobył się wielki huk i tłum wpadł w panikę. Ludzie zaczęli uciekać, było to zamknięte pomieszczenie, przestrzeń świątynna, także jedyna droga do wyjścia prowadziła pewnie jakimiś wąskimi wyjściami jednymi albo dwoma. Niestety zostało stratowanych ponad 150 osób, z czego 65 osób zginęło na miejscu i około 100 zostało rannych. Zobaczcie, nie było żadnego racjonalnego powodu… Tak naprawdę to właśnie na tym polega panika tłumu, że powodu konkretnego nie ma, a pojawia się jakaś iskra, która wznieca panikę i przez to tyle osób musiało stracić życie.
Drugi przypadek to sytuacja w Turynie w 2017 roku, zgromadzenie około 40 tys. kibiców na jednym z głównych placów Turynu świętujących zwycięstwo swojej drużyny. Zaczęły strzelać petardy, część ludzi na tyle się przestraszyła, przez niedawne różne doświadczenia terrorystyczne na świecie, że pojawiły się hasła, że to bomba (te petardy), pojawił się nasilający się ogólny lęk. W końcu tłum wpadł w panikę, to było 40 tys. osób, i zaczęli uciekać od tego epicentrum, gdzie były wybuchy. Niestety, ale tam ponad 1,5 tys. osób zostało stratowanych, zostało rannych, z tego, co udało mi się wyczytać, nie było na szczęście ofiar śmiertelnych. I także tutaj nie było żadnego racjonalnego powodu, na takich spędach jak świętowanie kibiców petard można się spodziewać, natomiast otoczka ogólnego lęku przed terroryzmem i bombami, obudziła bardzo konkretną panikę niestety w całym tłumie.
Trzeci przypadek, który znalazłem, myślę, że może być wam znany, bo jest z naszego polskiego podwórka. Impreza studencka w Bydgoszczy w 2015 roku. Niedawno słyszałem informacje, że jakiś wyrok w tej sprawie wreszcie zapadł, co też jest dość kuriozalne, że trwało to 5 lat, ale działanie polskich sądów to temat na inną rozmowę. Impreza inaugurująca rok akademicki, 800 osób się zgromadziło, byli zebrani w łączniku między dwoma budynkami uczelni. Z relacje uczestników, wiemy, że było tam niesamowicie duszno, niektórzy mdleli, zaczynało brakować powietrza, ścisk był niesamowity, wręcz zaczęli wybijać okna, żeby móc trochę powietrza wpuścić. W końcu niewytrzymali i uruchomiło to silną reakcję paniczną, a w związku z tym, że było to w jakimś łączniku, to przejście było dość wąskie, więc ludzie zaczęli tratować się nawzajem, dramatem jest to, że 16 osób zostało rannych, z czego jedna dziewczyna finalnie zmarła. Ponownie powtórzę, bez żadnego racjonalnego powodu. To jest wielka tragedia.
Dlaczego ta panika tłumu występuje? Będąc w takim tłumie, ścisku o ograniczonej przestrzeni, czy to budynek, czy też plac z wielkim skupieniem ludzi na metrze kwadratowym, tracimy możliwość racjonalnej oceny sytuacji. Nie widzimy za wiele, słyszymy tych jeden wielki szum, czy to, co ma być do tłumu przekazane, więc umówmy się, większość z was na pewno była w takiej sytuacji kiedyś, nie wiemy, co się dzieje, nie widzimy co się dzieje dookoła nas, wszędzie widzimy plecy, głowy, wielu ludzi i nic poza tym. Tracimy w związku z tym możliwość racjonalnej oceny sytuacji. W takiej sytuacji zachowanie innych stanowi sugestię do działania, a także wzmocnienie reakcji. Ogólnie z psychologii społecznej, jeżeli znajdujemy się w sytuacji dla nas nowej, takiej, która nie wpisuje się w żaden sposób w znane nam schematy działania, nie wiemy po prostu jak się zachować, no to, skąd tę wiedzę czerpiemy? Jeżeli tylko jest taka możliwość to z obserwacji innych uczestników. Tak samo jest, jeżeli chodzi o panikę tłumu. Jeżeli nie mamy możliwości racjonalnej oceny, no to sugerujemy się działaniami innych, więc jeżeli pojawia się panika, lęk, wszyscy zaczynają tak samo panicznie reagować. Wtedy już nie ma czasu i przestrzeni na refleksje na ten temat, czy to w ogóle ma sens? Więc wpadamy w panikę i idziemy za tłumem. Dodatkowo takie fizyczne ograniczenie, czyli ścisk, zamknięte pomieszczenie, bardzo wzmacniają poczucie zagrożenia. To jest taki instynkt pierwotny, jesteśmy zapędzeni w kozi róg, nie mamy możliwości obrony, a „atak” może przyjść z każdej strony. Uruchamia to silny i bezwarunkowy mechanizm ucieczki, chęci przetrwania i ratowania życia, ten najbardziej pierwotny instynkt. Chociaż realnego zagrożenia faktycznie nie ma zazwyczaj, a jedynie ulegliśmy ogólnospołecznej panice. To jest jedno pojęcie, które chciałem wam przybliżyć.
Drugim jest „Panika moralna”. To jest pojęcie bardziej z socjologii, jest to reakcja społeczna na łamanie zasad, ogólnie mówiąc. Czyli to, że jeżeli w naszej społeczności, w miarę jednolitej, czyli tak jak to, co nam jest jednak cały czas najbliższe jako społeczeństwu polskiemu, czyli tradycyjny model chrześcijańskiej rodziny, chociaż to oczywiście też się zmienia, pojawia się ktoś, jaka mniejszość, która łamie przez nas od dawna przyjęte zasady, zachowuje się w nietypowy sposób nieodpowiadający naszym normą, przyzwyczajeniom. Łamiące nasz ład społeczny. Będą to reakcje na wszelkiego rodzaju mniejszości, w tej chwili np. kojarzenie terroryzmu z muzułmanami, z islamem, w związku z czym mniejszości arabskie w różnym państwach są bardzo napiętnowane. Chociaż na forum jest pokazywana poprawność polityczna, to w samych konkretnych miejscach są różne uprzedzenia i wrogie reakcje. To powstaje wg pewnego schematu. Media najczęściej napędzają taką nagonkę na konkretną grupę społeczną, w wielu informacjach podkreślając kolor skóry, narodowość, wyznanie, danej osoby w negatywnym kontakcie, przez co my jako odbiorcy czujemy coraz większy niepokój i wrogość w stosunku do tych ludzi. Teraz tak pomyślałem… kiedy pojawiają się niejednokrotnie informacje z państw zachodniej Europy à propos jakiegoś rodzaju wypadków, katastrof, aktów terroryzmu itp. To oni najczęściej starają się nie podawać narodowości, koloru skóry, czy wyznania danej osoby tylko mówią np. o podejrzanym mężczyźnie. Często w Internecie ludzie się burzą, że kryje się np. muzułmanów w ten sposób, natomiast uważam, że jest to krok w stronę, aby nie nakręcać przez media coraz większej wrogości w stosunku do danej grupy społecznej, dobrze wiecie gdzieś w głębi, że nie można którejś grupy społecznej jednoznacznie przekreślić całej. My mamy swoje uprzedzenia, czy w stosunku do muzułmanów, czy żydów, czy czarnoskórych, w różnych społeczeństwach różne oczywiście są te uprzedzenia, te chyba najczęściej u nas są spotykane. Ta panika moralna powstaje wg prostego schematu: najpierw pojawia się niepokój społeczny, coraz częściej jest nagłaśniane to, że zachowanie jakiejś grupy nie są zgodne z naszymi konwencjami, łamią nasz ład społeczny. Kiedy ten niepokój narasta, to w końcu zamienia się we wrogość, następuje już ewidentny podział na My i Oni. A to jest już pierwszy krok do agresji. Dalej, kiedy ta wrogość łączy nas, bo ten podział my – oni bardzo nas łączy, pojawia się silny konsensus społeczny, że wszyscy My jesteśmy zgodni co do tego, że wszyscy Oni są źli, zagrażający, niedobrzy. Oczywiście nasza reakcja przeciwko Nim jest bardzo nie proporcjonalna, jest nieadekwatna w stosunku do ewentualnego zagrożenia, które oni mogą nieść. No i to, co jest najgorsze i najbardziej utrudnia opanowanie takiej paniki moralnej, to jest niestabilność, nikt tak naprawdę nie panuje nad tymi nastrojami społecznymi. Nie ma jednego lidera, który jasno wskazuje, kto jest zły, a kto dobry. To najczęściej dzieje się oddolnie. O ile będzie część społeczeństwa, która nie będzie się z tym zgadzała, o tyle zostanie ona odtrącona najczęściej, albo dołączona do grupy „Oni”, ale gdzieś w ogóle poza margines wyrzucona.
Spójrzcie na te dwa pojęcia, które chciałem wam przybliżyć, w stosunku do naszego głównego tematu, czyli paniki społecznej związanej z epidemią. Myślę, że to dość bezpośrednio się odnosi. Weźmy najpierw panikę tłumu, co się dzieje obecnie we Włoszech? Te masowe działania, żeby wykupić najlepiej wszystko ze sklepów, żeby się zabezpieczyć, są właśnie wynikiem tej paniki tłumu. Widzę, co inni robią i robię tak samo, bo dla mnie zbraknie, bo nie będę miał co jeść, co pić, czyli ust zasłonić. To panika tłumu, natomiast panika moralna również się wiąże z obecnym kryzysem. Słyszałem już niejednokrotnie, że obwinia się „oczywiście” chińczyków za tę epidemię. Na nich już krzywo się patrzy. W samych Chinach patrzy się krzywo na władze miasta Wuhan, w którym zaczęła się epidemia, że nie poradzili sobie. Jest kozioł ofiarny, ktoś na kim można odreagować, kto łamie nasze normy ogólnospołeczne, staje się wrogiem. Czytałem o przypadku z Ukrainy, gdzie mieszkańcy jednego z miast obrzucili kamieniami autokar, który przywiózł obywateli Ukrainy, którzy zwracali z Włoch. Także zobaczcie, wracamy do pierwotnych instynktów po prostu. Ewentualnie, hipotetyczne, ale w naszych oczach wielkie zagrożenie najlepiej zniszczyć, ukamienować, albo odciąć się od niego zupełnie. Odciąć się od niego w czterech ścianach i nie wychodzić. Dochodzimy niestety do absurdów. Chciałbym, żebyście obejrzeli filmik, który będzie podlinkowany na facebooku, także w opisie odcinka wstawię link do niego. Jest to film, który fajnie pokazuje rozprzestrzenianie się Koronawirusa i śmiertelność w porównaniu do innych epidemii zeszłych dziesięcioleci. Zobaczcie skale i na ile nieadekwatne jest to co się teraz dzieje w naszych głowach. Z tego, co w tym momencie wiadomo o tym wirusie, to on wcale nie stanowi strasznego zagrożenia. Jeżeli chodzi o śmiertelność to, co jest dość zrozumiałe i dotyczy szeregu chorób, z którymi mierzymy się na co dzień, największa jest u starszych osób i osób bardzo schorowanych, czy u osób ogólnie rzecz biorąc, u których odporność jest najmniejsza. Osoby dorosłe w sile wieku, niecierpiące na poważne schorzenia, nie są praktycznie zagrożone. A jeżeli chodzi o rozprzestrzenianie się tego wirusa, to też myślę, że jest to znak naszych czasów. Przy tak łatwym podróżowaniu, jakie jest od kilku ładnych lat, to nie jest dziwne, że wirus się tak szybko rozprzestrzenia, jeżeli co chwilę startuje i ląduje jakiś samolot na całym świecie w przeróżnych kierunkach. Także nie ma siły, żeby się wirus nie rozprzestrzeniał.
Nie chciałbym, aby to zabrzmiało tak, że bagatelizuję ten temat i uważam, że nie ma czym się przejmować. Nie wiadomo co z tego wyjdzie. Już wiadomo o dwóch mutacjach tego wirusa, może będzie się dalej rozprzestrzeniać i mutować, może dopiero poznamy powikłania, które mogą po tym wirusie nastąpić. Także na pewno nie można tego bagatelizować i z tym się zgadzam. Natomiast myślę, że przede wszystkim powinniśmy słuchać specjalistów, a nie dziennikarzy. Specjaliści mówią jasno, że tak panika jest przesadzona, wyolbrzymiona i w ogóle nieadekwatna do realnego zagrożenia. Powinniśmy skupić się na tym, żeby zadbać o swoją higienę, czyli myć ręce często, jak najmniej dotykać swojej twarzy, okolic ust, czy nosa szczególnie, nie brać żadnych przedmiotów do ust i nie dotykać nie wiadomo czym twarzy, wszędzie przecież mogą być te wirusy, jeżeli z osobą zarażoną mielibyśmy kontakt. Natomiast nie musimy się chować w bunkrach w tym momencie. Co zyskaliśmy na tej ogólnoświatowej panice, którą media kreują i podgrzewają tylko i wyłącznie… zyskaliśmy to, że wiele sieci supermarketów osiągnęło niespotykane obroty w skali ostatnich miesięcy, brakuje towarów, dla mnie niesamowitym absurdem jest to, że… znaczy, to jest właśnie wolny rynek, a nie absurd w sumie… czyli to, że jeżeli popyt na te maseczki higieniczne tak wzrósł, to ceny rosną razem z nim, natomiast nie mogę zrozumieć tego, że szpitale i ośrodki medyczne nie mają przez to pieniędzy na te maski, albo ich po prostu nie ma gdzie kupić. Paradoksalnie te nasze zachowania sprawiają, że my utrudniamy szanse i możliwość leczenia, nawet jeżeli szpitale, czy przychodnie mają problem, żeby zadbać o podstawowe materiały, z których korzystają, jak np. te maseczki, rękawiczki itp.
Więc taki mój apel… znowu, chyba będę jakimś apelem kończył każdy odcinek, ale moja prośba do was, zachowajmy minimum zdrowego rozsądku przy tym wszystkim, co się dzieje, zadbajmy o siebie, o swoją higienę, podstawowe bezpieczeństwo, ale na Boga nie wpadajmy w taką bezsensowną panikę, która nie ma w niczym obiektywnym pokrycia i słuchajmy specjalistów, bo w momencie, kiedy będzie bardzo realne zagrożenie, to wtedy należy reagować. A na razie, sam staram się omijać ten zalew wiadomości o koronawirusie, bo mam dosyć informacji o kolejnych podejrzeniach… chcę dostać informacje, czy i gdzie zostały potwierdzone zarażenia, to jest dopiero informacja, na którą można zareagować. Na media niestety nie mamy wpływu, ale mamy wpływ na to, jak media odbieramy, albo czy w ogóle korzystamy z mediów.
Życzę wam dużo zdrowia i zdrowego rozsądku.
Do usłyszenia za tydzień.